sobota, 31 października 2015

Przed Balem

Sebek na Bal Świętych i Błogosławionych szykował się kilka dni. Wieczorem został uszykowany strój św. Jerzego i Sebuś poszedł spać. Rano tradycyjne problemy ze wstawaniem.
- Sebek, pobudka.
Po 3 minutach.
- Sebuś, trzeba wstawać. Pamiętasz, dziś masz bal.
Po kolejnych 3 minutach.
- Sebek, wstawaj. Dziś będziesz walczył ze smokiem i ocalał życie królewnie.
- Nie lubię ocalać życia - zaspany odezwał się spod kołdry.

Pobudka

Wstawanie o 6 rano przychodzi Sebkowi z trudem. Któregoś razu uraczył mnie na "dzień dobry" takim wyznaniem:
- Moje oczy nie są nocne, żeby patrzeć na świat nocą.

sobota, 29 sierpnia 2015

Siemiański raj, czyli...

... gdzie Sebek był, co przeżył i co widział…

                Wyjechaliśmy tydzień wcześniej, przedzieraliśmy się przez koszmarną burzę, mieliśmy jechać przez wiadukt, którego… nie było – mówiąc krótko – jechaliśmy na Warmię z przygodami. Naszym celem była niewielka wieś nad jeziorem Jeziorak – Siemiany, a dokładniej – Sanatorium dla Koni. Tygodniowy pobyt zrekompensował kłopotliwą podróż i uzasadnił naszą determinację.
                W niedzielę rano poszliśmy do Sanatorium. Po podwórku kręciła się sympatyczna blondynka – pani Beata, dwoje miejscowych dzieci: Zuzia i Arek oraz wesoło merdający ogonem pies Żuczek i wszędobylski koziołek Oskar. Wysłuchaliśmy przejmujących historii z życia przebywających tam koni. O biciu, maltretowaniu, znęcaniu się, zaniedbywaniu… Ileż cierpienia za każdym z tych stworzeń!... Jak trzeba pobić konia, by stracił wzrok!...
                Sebek z Asią podchodzili do boksów, głaskali miękkie chrapy i dopytywali się o końskie imiona, koleje życia, wiek. Pytali, co mogą zrobić, bo koniki są miłe, bo je kochają. Powiedzieliśmy, że konie oprócz karmy czy weterynarza potrzebują miłości. Dzieciaki stwierdziły, że to mogą dać i to z nawiązką. Zaczęły się nasze codzienne wyprawy do Sanatorium. Dzieciaki (5 i 7 lat) pomagały, jak umiały – karmiły, czesały, nosiły słomę, wyprowadzały na padok, a przede wszystkim były razem i ze zwierzętami, i z sobą, bo okazało się, że do siemiańskiego wolontariatu należy wielu cudownych ludzi w wieku przeróżnym, że są to ludzie nie tylko z Siemian, ale z różnych zakątków Polski. Nawiązywały się przyjaźnie, a to, co wszystkich łączyło, to wielka miłość do koni i to nie tylko tych zwycięskich w zawodach, ale również poszkodowanych przez bestialstwo, wynaturzenie, zadufanie, głupotę czy bezmyślność. W Siemianach zwierzęta znowu mogą zaufać człowiekowi.
                Wyjeżdżając, dzieci płakały i musieliśmy obiecać, że wrócimy. Co robią nasze wnuki, odkąd wróciły do domu? Odkładają do puszki – skarbonki pieniądze i czekają na kolejny lipiec, by wrócić do „swoich” koni, a uzbierane pieniądze przeznaczą dla Nadziejki – kucki, którą wybrali do adopcji wirtualnej. Nie ma dnia, żeby jej imię nie pojawiło się w jakiejś rozmowie czy zabawie.
                Czym tak naprawdę jest Sanatorium dla Koni? Nie tylko azylem dla poszkodowanych, odrzuconych, zaniedbanych zwierząt, jest Domem, w którym wszyscy dają to, co najpiękniejsze – zaufanie, miłość, dobro, szacunek. Tu człowiek może nauczyć się empatii, a zwierzę utożsamiania ludzi z odpowiedzialnością i delikatnością.
                Patrol Interwencyjny do Spraw Zwierząt Gospodarskich, pod który podlega Sanatorium dla Koni w Siemianach, ma zapisane na swojej stronie internetowej, m.in. takie słowa: „Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Mam nadzieję, że nikt nie podejmie decyzji, aby zlikwidować siemiańskie sanatorium, bo tym samym zbrukałby powyższe hasło oraz zniszczył to, co jest sednem istnienia tego magicznego miejsca – końskiego raju, bo on chyba właśnie tak wygląda: opieka, troska, ciepło serc, kilka hektarów łąki i spokojny byt aż do czasów niebiańskich pastwisk. Na jego kształt wpływają ludzie dobrego serca – pracownicy, wolontariusze, rodzice adopcyjni, ale jedno tworzą dopiero ze zwierzętami, które w Sanatorium są najważniejsze.

W te wakacje poczuliśmy się częścią końskiego raju, a do raju każdy chce powracać, nie tylko Sebek. 

wtorek, 24 marca 2015

Kobiety

- Babciu, dziś w przedszkolu było przedstawienie - oznajmił radośnie Sebek (święto w domu, bo Sebek zwykle "nie pamięta, co było w przedszkolu")
- O, super! Jakie?
- O rybaku i złotej rybce.
- I co się działo w tym przedstawieniu?
- Nie znasz bajki?
- Znam, ale jestem ciekawa, co ty widziałeś.
- Rybak złowił złotą rybkę i jego żona ciągle czegoś chciała. Ciągle i ciągle. Stale było jej mało. Babciu, powiedz, że nie wszystkie kobiety takie są?...

niedziela, 8 marca 2015

Faceci

Kupujemy z Asią czarne buty na występ. Butów moc, ale nie w Asi rozmiarze. Wreszcie dorwałyśmy. Dobre, ładne, ale z przodu podeszwa z jakiegoś tworzywa plastikowego, no i ślizgają się nóżki.
- Babciu, ja muszę mieć stabilne buty. Tańczę z Kacprem. A on się wygłupia i nie rozumie, jak ważne w tańcu są kroki. Faceci...

Będzie albo nie będzie

- Co będzie, kiedy nie będzie, a będzie? - ot głębia Sebkowego myślenia

środa, 25 lutego 2015

Nagroda

- Babciu, poczęstuj się cukierkiem.
- Ojej, dziękuję, a z jakiej to okazji?
- Byłaś grzeczna.

sobota, 21 lutego 2015

Obietnica

Godzina prawie 20.00. Dzieciątka wykąpane, gotowe do spania.
- Babciu, ja już będę grzeczny. Od dziś. Naprawdę - zapewnia  Sebek (jego buzia potwierdza, iż święcie w to wierzy) i dodaje - Od dziś do jutra.
Cóż, jest szansa, że dotrzyma słowa

środa, 18 lutego 2015

Stworzony

Noc. Tup tup bose stópki wędrują po podłodze. Budzę się i nasłuchuję, dokąd wędrują te nóżki. Cisza. Wstaję. Sebek na środku przedpokoju.
- Sebku, co robisz? Idź do łóżka, jest noc, trzeba spać.
- Ale ja jestem stworzony do spania z rodzicem.
To takie oczywiste...

wtorek, 17 lutego 2015

Komórka

- Babciu, potrzebuję komórki.
- Nie, nie potrzebujesz komórki.
- Potrzebuję. Koledzy mają i grają, ja też tak chcę.
- Nie trzeba mieć komórki, by grać.

Po kilku minutach po raz tysięczny Sebek pyta się o COŚ (nie pamiętam, co to było).
- Sebku, już wielokrotnie ci to wyjaśniałam. Trzeba używać szarych komórek, które są w głowie i wykorzystywać raz otrzymane wiadomości.
- O, widzisz babciu, jednak potrzebuję telefonu, bo nie mam żadnej komórki w głowie.